Wciąż żyjesz we własnym ziszczonym marzeniu; od siedmiu lat. Od momentu, kiedy cię poznałam na Gilgameszu, czas dla ciebie stanął. A ja mam już inne marzenia. Myślałam, że małżeństwo zdoła cię wytrącić z tego snu - ale nie. Powoli zmienia się on dla mnie w koszmar. <br>- Czy ja naprawdę jestem takim idiotą?<br>Roześmiała się przez łzy; głośno i coraz głośniej. Złapała go za włosy, potargała, szarpnęła, przewróciła na dywan. Przetoczyli się, klnąc i chichocząc, pod drzwi tarasu. Zalał ich blask Hendriksa. Mimowolnie spojrzeli w górę, na wiszącą na ciemnogranatowym niebie niewyobrażalnie wielką kulę planety, koło królewskiej purpury, tak bliskie, tak odległe, tak