Ukryty wśród wierzb, sprytnie zamaskowany gałęziami i pękami sitowia prom zdradziła lina łącząca go z lewym brzegiem. Znalazł się też przewoźnik. Gdy nadjeżdżali, szybko ukrył się w krzakach, ale Milva wyśledziła go i wywlekła z chaszczy za kołnierz, wypłaszając również pomocnika, potężnie zbudowanego chłopaka o barach waligóry i twarzy patentowanego idioty. Przewoźnik trząsł się ze strachu, a oczy latały mu jak para myszy po pustym spichrzu. <br>- Na tamten brzeg? - jęknął, gdy dowiedział się, czego od niego chcą. - Za nic! Tam nilfgaardzka ziemia, a tera wojenny czas! Pochwycą, na pal posadzą! Nie popłynę! Ubijcie, nie popłynę!<br>- Ubić możem - zgrzytnęła zębami Milva. - Obić