i bogatego, inteligentnego i nie bardzo, zmuszą każdego, żeby się rozpłakał albo roześmiał. Tylko jak to zrobić? Czy wychowywać tych gorszych, czy zostać z lepszymi?<br>- Pani Krystyno, to są znaki wczorajsze. Problem w tym, że właśnie - zresztą nie po raz pierwszy - zamieniają się miejscami.<br>- Ale może w gruncie rzeczy wszystko idzie w dobrym kierunku? Zbliżamy się w istocie do tego widza średniego, którego zawsze szanowaliśmy i chcieliśmy go pozyskać?<br>- I co, uwierzą państwo, że właściciel sklepu przy mojej ulicy, który śmieje się głośno ze staruszek-klientek ledwie zamkną się za nimi drzwi jest ucieleśnieniem utopijnego marzenia artystów - z czcigodnym, mickiewiczowskim rodowodem