w nim biuro. Po jakimś czasie miałem już kontakty z paroma zakładami. Wyglądało to tak, że przyjeżdżały dwie osoby dla bezpieczeństwa; zawsze trochę się bali, nie wiedzieli do kogo jadą, bo wcześniej istniał przecież tylko kontakt telefoniczny. Kilkanaście osób dawało im obligacje, przywozili taki pliczek i listę osób - kto i ile tych obligacji dał. Cena była na ogół ustalana przez telefon, zawsze jednak dochodziło do drobnych targów. Ja oczywiście zachęcałem ich do współpracy, prosiłem, żeby poszukali jeszcze obligacji i domyślam się, że już wtedy ci, którzy przyjeżdżali do mnie po raz wtóry, działali komercyjnie - kupowali obligacje taniej w zakładzie, a sprzedawali