poniosła w górę. <br>- <gap> ... <br>Wysokie la, nieosiągalne dla Róży, rozbłysło dwukrotnie pełnią bolesnej radości i spłynęło w sol, wibrujące, młode, wspaniałe. <br>- <gap> <br>Marta - na progu między przebaczeniem a zemstą - odwracała się, przechylała z wolna na niedobrą stronę - fa brzmiało coraz ciemniej... Nabrała tchu: <br>Zstąpiła nieodwołalnie w mroki, spoczęła na złowróżbnym do. <br>Róża impetycznymi oktawami zasypała to zejście... <br>Jeszcze przez chwilę dźwięczały struny Blühtnera, Marta zaś drżała z gniewu. W kącie salonu zasnutym zmierzchem uczynił się ruch... Odsunięto fotel, ktoś wstał, przekręcił wyłącznik. W jaskrawym świetle Marta zobaczyła, że ojciec siedzi na kanapie i patrzy na nią spod nawisłych brwi - pytająco Władyś stał pod