Tych, co czekają - zadarł brodę. - Tych z galerii. Już setki razy myślałem sobie: chcecie widowiska przejmującego grozą, wystarczy, żebym rozlał kanister benzyny i te wyschnięte deski zapłoną jak papier. Wąskie przejścia, oni by się zatratowali, gdyby im ogień zastąpił drogę, ja znam te głosy, wiem, jakby wyli... Niech pan spojrzy, impregnowane, wygrzane słońcem drewno, wspaniały, pogrzebowy stos.<br>- Kriszan, musisz na jakiś czas przerwać.<br>- Nie. Jeszcze nie teraz. Oni czyhają na wypadek, więc i ja mogę sobie pomarzyć dla wyrównania rachunku.<br>Muzyka, gongi gwałtowały, poszum przelatywał po wierzchołkach drzew, a czasami przez jakieś okno otwarte w zieleni wpadało słońce, aż się ściany