od którego pewnie "obrywają" znakomitości, ale uważam, że nawet jako przeciętna czytelniczka tygodnika z klasą mam prawo do kwestionowania jadalności tego dania, które odbija się ostrą niestrawnością.<br>A p. Głowacki jest zdecydowanie niestrawny, pławi się w odmętach własnych - niby wielce wysublimowanych (do tego stopnia, że "wyparowuje" sens i czytelność treści) impresji lub drąży do bólu we wnętrzu czegoś (nie powiem czego, bo nie chcę obrażać), czemu chce nadać jakiś kształt, ale nie potrafi; z tego drążenia zostają strzępy jego koncepcji artystycznych i tego, co ma dotrzeć do czytelnika. Odrzuca prostotę środków wyrazu, klarowność języka, jakby one były niegodne wyrafinowanego krytyka.<br>Pozwolę