byłyśmy na pensji, przeproszę więc panów na chwilę". Wanda odeszła od stolika krokiem sprężynującym, a inżynier przepijając do mnie rzekł "jedno mnie dziwi, panie magistrze, jak Robert może sobie pozwolić na telefon... bo ja, proszę pana, znalazłem jego adres w książce telefonicznej...", "jego dochody są dla mnie tajemnicą, jakieś wstrętne indywidua, nie chcę ich nazywać ludźmi, przynoszą mu pieniądze, wódkę i spyżę...", "znowu ta spyża - mruknął inżynier - proszę mówić dalej, to bardzo interesujące", "dokładnie jednak nie wiem, na jakiej zasadzie te indywidua finansują Roberta, poznał mnie z nim przypadkiem docent Migoń i bywałem tam, bywałem, bo dzisiaj byłem już po raz