feralnym wieczorze, podczas którego spotkał swoją śmierć w powabnej być może dla niego postaci.<br>Nic dziwnego, że egzamin z gry na skrzypcach, której uczył mnie pan Roth, zdałem bez większych problemów, natomiast egzaminu z fortepianu nie mogłem w żaden sposób zaliczyć, nie potrafiłem się przemóc, by choć zbliżyć się do instrumentu w obecności Gawryłowicza i panny Wypych, nie mówiąc już o wykonaniu pierwszych akordów. <br><br>Stałem przed komisją egzaminacyjną cały roztrzęsiony, patrzyłem na odrapany tynk budynku ZUS-u za oknem, byle tylko nie w oczy panny Wypych, i rubaszny, ironiczny uśmiech Gawryłowicza, stałem całkiem bezbronny wobec uśmiechu Gawryłowicza i sadystycznego gniewu panny