rozgłos pozwalający na wprawienie tej machiny w ruch. Cóż, pierwsze stwierdzenie to, niezależnie od osobistej postawy, los każdego artysty filmowego, a może i nie tylko filmowego w dwudziestowiecznej cywilizacji rynkowej. I wiadomo, że jeśli pojawi się taka potrzeba, machina ta chętnie przyjmie "odmieńca" i wykorzysta dla swoich celów najbardziej wściekłe inwektywy, które on, dzięki jej pomocy, będzie przeciw niej rzucał. Czy znaczy to, że wchłonie go i przerobi na własne kopyto? A to jest już pytanie, które musimy zadać produktom tego dziwnego - ale przecież jakże banalnego - kontraktu, nawet gdybyśmy chcieli nazwać go cyrografem. Nie wydaje się, aby tak właśnie się stało