Typ tekstu: Książka
Autor: Konwicki Tadeusz
Tytuł: Dziura w niebie
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1959
po deszczu, żeby nie badziać się nocami. Polek wyjął spod kołdry ręce żółtawe, cienkie i słabe. Przyglądał się chwilę palcom, na których były jeszcze ślady ziemi leśnej. Zegar wybił trzecią.
- Może chcesz czego? - pyta pani Linsrumowa. - Może rosołku, a może mięska, nie krępuj się, dziecko.
- Nie.
- Kwas jest dobry. Z jabłkami.
- Nie. Dziadzia powrócił do modlitw. Mozolnie i z uwagą odczytuje archaiczne wersety. Druciane okulary łyskają drobnymi prostokątami okienek. Pani Linsrumowa powtarza bezwiednie szeptem nabożne słowa. Polek z trudem przewraca się na bok. Widzi przed sobą ścianę pociętą zaciekami i ślady swoich paznokci na niej. Lubił zawsze leżąc rysować na tynku
po deszczu, żeby nie badziać się nocami. Polek wyjął spod kołdry ręce żółtawe, cienkie i słabe. Przyglądał się chwilę palcom, na których były jeszcze ślady ziemi leśnej. Zegar wybił trzecią.<br>- Może chcesz czego? - pyta pani Linsrumowa. - Może rosołku, a może mięska, nie krępuj się, dziecko.<br>- Nie.<br>- Kwas jest dobry. Z jabłkami.<br>- Nie. Dziadzia powrócił do modlitw. Mozolnie i z uwagą odczytuje archaiczne wersety. Druciane okulary łyskają drobnymi prostokątami okienek. Pani Linsrumowa powtarza bezwiednie szeptem nabożne słowa. Polek z trudem przewraca się na bok. Widzi przed sobą ścianę pociętą zaciekami i ślady swoich paznokci na niej. Lubił zawsze leżąc rysować na tynku
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego