rażące. Pachniało szczypiorkiem i jajecznicą i mama mówiła: "Pospiesz się, mój biedaczku, bo już mam jajecznicę". Zastanawiałem się, czy nie powiedzieć: "Chyba mam jakąś grypę...", zaglądałem tam, zaglądałem, ale chyba się już schowała... Wszystko gładkie, jasna żarówka... Skarpetki, buty... potem herbata... smakowe kubki nie chciały się poznać ze smakiem chleba, jajecznica szła do środka - nierozpoznana. Ojciec wstaje w swoim pokoju, zaraz mi będzie mówił o błędach: "Tu es sans attention, mon fils... alors... répétes...", coś miało być deklinowane... koniugowane... Lecz nagle ojciec znikał w drzwiach i krzyczał: "Pół do szóstej, natychmiast wychodzić!" - i wybiegałem w zimny przedświt. Zaraz na ulicy pomyślałem