Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
mogą być interesy, szanowna pani, szkoda strzępić język, mizeria, tak nas nasi rządziciele wykierowali, a sojusznicy też diabła warci. Pamiętają państwo, mieliśmy nie dać nawet guzika. A co wyszło? Ogromny guzik ta nasza Polska. Państwo do Wrzosowa na stałe czy tylko dla odpoczynku, jeśli można?... - zawiesił głos.
- Chwilowo, przejazdem i jak był pan uprzejmy powiedzieć, dla odpoczynku - wyjaśniła Róża, lekko się rumieniąc.
Wyszli, bo do atelier wtoczyła się rozgadana rodzinka, kramarze czy piekarze? Nie uszli paru kroków, gdy na ulicę wybiegł za nimi fotograf, machał rękami, niczym pływak tracący siłę.
- Panie Jassmont!
Zatrzymali się. Podbiegł, nieco sapał, przygarbiony.
- Przepraszam, że pana kłopoczę
mogą być interesy, szanowna pani, szkoda strzępić język, mizeria, tak nas nasi rządziciele wykierowali, a sojusznicy też diabła warci. Pamiętają państwo, mieliśmy nie dać nawet guzika. A co wyszło? Ogromny guzik ta nasza Polska. Państwo do Wrzosowa na stałe czy tylko dla odpoczynku, jeśli można?... - zawiesił głos.<br>- Chwilowo, przejazdem i jak był pan uprzejmy powiedzieć, dla odpoczynku - wyjaśniła Róża, lekko się rumieniąc.<br>Wyszli, bo do atelier wtoczyła się rozgadana rodzinka, kramarze czy piekarze? Nie uszli paru kroków, gdy na ulicę wybiegł za nimi fotograf, machał rękami, niczym pływak tracący siłę.<br>- Panie Jassmont!<br>Zatrzymali się. Podbiegł, nieco sapał, przygarbiony.<br>- Przepraszam, że pana kłopoczę
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego