na termin wizyty w ambasadzie, minął kwadransik.... <br><br>2. Wypełniam formularz (ściągam go z Internetu, dobrze, że syn mi pomógł) i wpłacam 385 zł na konto ambasady<br><br>3. Trzask, prask i już stoję w kolejce przed ambasadą. Cztery godzinki na mrozie i staję oko w oko z wszechwładnym urzędnikiem<br><br>4. Teraz jak na spowiedzi. Muszę opowiadać o pracy, rodzinie, oszczędnościach, kredytach, zwierzętach, pani sąsiadce z naprzeciwka, ulubionej restauracji, ulubionym kolorze, ulubionej piosenkarce (czy to już nie przesada)??? <br><br>5. Dobra, udało się. W sumie nie było tak źle. Jest wiza. Co prawda jedynie na rok, ale dobre i to.... Nareszcie zobaczę ukochaną ciocię <br><br>6. Lotnisko