Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
biurkiem. Wyciągnął ręce, spuścił głowę, przypominał bezradnego byka, niemającego dostatecznych powodów, aby zaatakować. - Panie Janie, chodzi o to, że ten konkretny krawat, w ogóle wszystkie pańskie krawaty są eleganckie, gustowne, wyborne, ale przede wszystkim nie w porę, panie Janie, w takim krawacie pan drażni bestię, prowokuje, powiem wprost, to tak jakby pan paradował po ulicy z krzyżem Virtuti Militari na piersi. Jasna sprawa? - Boczkowski stropił się swą bezpośredniością, próbował tonować: - Niemców szlag trafia, jak widzą dobrze ubranego Polaka. - Wił się jak piskorz wyciągnięty na piasek.
Jassmont sceptycznie pokiwał głową. - Tak pan to widzi.
Boczkowski machnął ręką. - To, co ja widzę, to
biurkiem. Wyciągnął ręce, spuścił głowę, przypominał bezradnego byka, niemającego dostatecznych powodów, aby zaatakować. - Panie Janie, chodzi o to, że ten konkretny krawat, w ogóle wszystkie pańskie krawaty są eleganckie, gustowne, wyborne, ale przede wszystkim nie w porę, panie Janie, w takim krawacie pan drażni bestię, prowokuje, powiem wprost, to tak jakby pan paradował po ulicy z krzyżem Virtuti Militari na piersi. Jasna sprawa? - Boczkowski stropił się swą bezpośredniością, próbował tonować: - Niemców szlag trafia, jak widzą dobrze ubranego Polaka. - Wił się jak piskorz wyciągnięty na piasek.<br>Jassmont sceptycznie pokiwał głową. - Tak pan to widzi.<br>Boczkowski machnął ręką. - To, co ja widzę, to
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego