zauroczeniem, wyczuwają obecność tych słonecznych cieni na ulicy, sunących znajomym tłumem gdzieś ku pięknu, w zachwycie - i Błok, i Brodzki, Byron i Casanova, Goethe, Chateaubriand i Rilke, Iwaszkiewicz, Miłosz i Herling-Grudziński. Wśród gwaru zapewne, wśród słów podniecenia, stłumionych niepotrzebnie chmurką niemej euforii, melancholijnej ekstazy, poezji opuszczającej książki, przechodzili obok jakby z pewnym żalem, może z lękiem, że choć tak dużo napisali w tym mieście, tyle wina tutaj wypili, coś się w końcu nie ułożyło...<br>Gdy próbuję wrócić do rzeczywistości przypomnieniem o zagrożeniu laguny, powtarzając za moim przyjacielem weneckim wieści o zatruwaniu wód przez ścieki przemysłowe z Marghery, przez algi, przez