powiadam, w cieniu Grappy, z kieliszkiem Grappy na stole, tej wódki winnej, którą tu się pija raczej na deser, w towarzystwie Decimów i Cinich (Luigiego, znakomitego profesora polonistyki, i jego pięknej Paoli), osiemdziesiąt lat pana Angela święcąc i wznosząc toasty za jego zdrowie winami z jego prywatnej piwniczki (jakież Merlot, jakież Pinot, jakież Marzemino!), uciekaliśmy myślami od tamtych krwawych wydarzeń na zboczach wyrastającej nad nami góry, by trafić na inne, czające się lękiem przed zagrożoną przyszłością...<br><br> No dobrze, dobrze, dosyć już o wojnach, o bitwach, o zagrożeniach, oddalmy się od tej strasznej góry, ale zostawmy też w spokoju fortyfikacje Werony, przypatrzmy