Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
Stopnie. Walizka jakby cięższa.
Drzwi były uchylone, w sam raz dla popołudniowego grzesznika. Uderzył go zapach dębiny. Drzwi były nowe. Tęgie filunki obnażały intymne dzieje drzewa. Tuż przy twarzach kłębiły się słoje miodowoszare i naraz się urywały, pewnie po amputacji konaru.
Wszedł i poczuł przypływ czegoś swojskiego. W nawie było jasno. Na prawo, w ławce, dwie kobiety, na lewo pewnie emeryt, w szarej kurtce.
Przez wysokie okna za ołtarzem wpadało niskie już światło. Zmrużonym okiem ogarniał figury świętych Pańskich. Stali na głowicach filarów jak narciarze na podium, trzymając to pastorał, to ptaka drapieżnego, to księgę złotą. Tylko niebo sklepione nad nimi
Stopnie. Walizka jakby cięższa. <br>Drzwi były uchylone, w sam raz dla popołudniowego grzesznika. Uderzył go zapach dębiny. Drzwi były nowe. Tęgie filunki obnażały intymne dzieje drzewa. Tuż przy twarzach kłębiły się słoje miodowoszare i naraz się urywały, pewnie po amputacji konaru. <br>Wszedł i poczuł przypływ czegoś swojskiego. W nawie było jasno. Na prawo, w ławce, dwie kobiety, na lewo pewnie emeryt, w szarej kurtce. <br>Przez wysokie okna za ołtarzem wpadało niskie już światło. Zmrużonym okiem ogarniał figury świętych Pańskich. Stali na głowicach filarów jak narciarze na podium, trzymając to pastorał, to ptaka drapieżnego, to księgę złotą. Tylko niebo sklepione nad nimi
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego