wysiadała. <br>- Czy nie mówiłem ci, mamo, że zawsze powinnaś mnie brać z sobą - powiedział Hubert, zdejmując płaszcz z jej ramion, w mrocznym chłodzie nie oświetlonej jeszcze sieni. - Narobiłem przez ten czas moc głupstw, których skutki będą opłakane. <br>Służący zapalał pośpiesznie lampę, a chłopiec kredensowy wynosił z samochodu paczki i kładł je na marmurze stołu. <br>- Proszę Michała zabrać to wszystko do spiżarni - powiedziała matka. <br>I zresztą od razu było widać, że te pakunki to herbata, kawa, czekolada, rodzynki - nic innego. <br>- Nie widzę jeszcze świec - powiedziała matka licząc paczki - gdzieś muszą być cztery paczki świec. Michale, proszę spytać szofera. <br>- Strasznie mi to wszystko