wojłokowych cholew grube wojskowe buty. Para. I zaraz następna. Nad nimi spodnie feldgrau. Walonki prowadziły buty. Buty stanęły pod lipowym pniem, dwie pary. Powietrze rozdarł trzask salwy. I cisza, tak olbrzymia, że aż nieprawdziwa. Wstrzymały oddech. Nic, cisza trwała. Głosy oddalają się, rozpływają. Nic się nie dzieje. Odczekały chwilę i jedna za drugą wyszły do sieni. Można było wyjść z niej wprost do kuchni albo iść dalej ku korytarzowi, który biegł przez całą długość dworu. Szły pustym korytarzem. Drzwi pokoju Borowskiego otwarte. Zajrzały. Otwarte drzwi do pokoju zmarłej dziedziczki, zamek wyrwany, odłupana szrama na framudze, jak drewniana rana. Wewnątrz złota kanapa, toaleta, w