Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Metropol
Nr: 02.20
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2001
sobie na krzywdzące miano jednokomórkowca - dwie, a niektóry ma nawet trzy.
I jeszcze czwarty znak: ostry pisk opon, gdy jadąc od Śródmieścia, daje w prawo ku Giełdzie. Sprzedaje - zapewne - szyby naftowe w Kuwejcie lub kopalnie złota w RPA. Bo przecież nie dwadzieścia paczek pampersów czy snickersów zmusza go do karkołomnych jednoręcznych wyczynów automobilowych i telefonicznych?
Komóra nie jest już znakiem kapitalistyczno-rynkowej nobilitacji, jak parę lat temu, gdy sama bateria była wielkości sakwojażu. Przeciwnie - zminiaturyzowana, ledwie widoczna, generuje tragedie. W środkach komunikacji - gdy zadzwoni - widzimy histeryczny ruch prawie wszystkich pasażerów. Zapchleni, drapią się jak łajdak nocny, mój Kot Dachowy? To nie
sobie na krzywdzące miano jednokomórkowca - dwie, a niektóry ma nawet trzy.<br>I jeszcze czwarty znak: ostry pisk opon, gdy jadąc od Śródmieścia, daje w prawo ku Giełdzie. Sprzedaje - zapewne - szyby naftowe w Kuwejcie lub kopalnie złota w RPA. Bo przecież nie dwadzieścia paczek pampersów czy snickersów zmusza go do karkołomnych jednoręcznych wyczynów automobilowych i telefonicznych?<br>&lt;orig&gt;Komóra&lt;/&gt; nie jest już znakiem kapitalistyczno-rynkowej nobilitacji, jak parę lat temu, gdy sama bateria była wielkości sakwojażu. Przeciwnie - zminiaturyzowana, ledwie widoczna, generuje tragedie. W środkach komunikacji - gdy zadzwoni - widzimy histeryczny ruch prawie wszystkich pasażerów. Zapchleni, drapią się jak łajdak nocny, mój Kot Dachowy? To nie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego