i budziłaś się w środku nocy z rozpaczliwym krzykiem.<br> F. siwiuteńki, a przecież trzymający się krzepko, cieszył się powszechną życzliwością. W naszym domu nazywano go mędrcem, naukowcem, filozofem. I podobno rzeczywiście był profesorem, chociaż nigdy nie określił ściśle dziedziny, którą się zajmował. Być może, trudno byłoby mu sformułować oczywistą i jednoznaczną definicję własnego zawodu, bo jak nazwać wprost tak niezwykłą wiedzę? Prawdopodobnie obejmowała ona szereg doświadczeń i eksperymentów, rozległą przestrzeń zamkniętą między alchemią, numerologią, kabalistyką, kosmologią, magią, hipnozą, astrologią, chiromancją, poszukiwaniem kamienia filozoficznego i licznymi naukami pokrewnymi.<br> Nie dowiedziałaś się, na jakim uniwersytecie F. prowadzi swe fascynujące studia, doświadczenia i wykłady