Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
Wdrug posłyszałos' budto snieg chrustit...

Ale omyliłem się. Ojciec nachylił się do mnie i kazał mi rozcierać nos, abym go sobie nie odmroził.

Ruch na ulicach był nieporównanie większy niż w Warszawie, a przechodnie bardzo się dokądś śpieszyli. W niektórych bramach domów stali żandarmi. Jakiś człowiek bez czapki biegł środkiem jezdni i mijając nas krzyknął:

- Przez Litiejny przejechala kawaleria!...

Pod latarnią stała grupka ludzi. Stary człowiek bez nogi, sylabizując, czytał coś z ceratowego notesu. Słuchano go w poważnym skupieniu. Zatrzymaliśmy się przy nim i usłyszeliśmy zdanie:

"A jak nie odezwiesz się na nasze błagania, umrzemy tu, na tym placu, przed twoim
Wdrug posłyszałos' budto snieg chrustit...<br><br> Ale omyliłem się. Ojciec nachylił się do mnie i kazał mi rozcierać nos, abym go sobie nie odmroził.<br><br>Ruch na ulicach był nieporównanie większy niż w Warszawie, a przechodnie bardzo się dokądś śpieszyli. W niektórych bramach domów stali żandarmi. Jakiś człowiek bez czapki biegł środkiem jezdni i mijając nas krzyknął:<br><br>- Przez Litiejny przejechala kawaleria!...<br><br>Pod latarnią stała grupka ludzi. Stary człowiek bez nogi, sylabizując, czytał coś z ceratowego notesu. Słuchano go w poważnym skupieniu. Zatrzymaliśmy się przy nim i usłyszeliśmy zdanie:<br><br>"A jak nie odezwiesz się na nasze błagania, umrzemy tu, na tym placu, przed twoim
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego