ciału, dla ducha wyświetliliśmy mój film w skróconej telewizyjnej wersji Solo to Japan. Oglądany z perspektywy półrocznej wydawał mi się czymś niesłychanie odległym. Krystyna w lei, tańce, zarysy Molokai, ja sam z ogoloną głową i krzaczastą brodą. Ale dla gospodarzy, ich dziatwy, w tym Rosemary, na której urodziny w dniu jutrzejszym zostałem zaproszony, był wielką atrakcją. Uważam, że zasłużył na to.<br> - Andy, wybij sobie to z głowy. Nie ma żadnych "May Storm". Nie ma, nie istnieją. Powietrze, wozduch - Wilson był aż czerwony z podniecenia - Andy, ja nie mówię, gdzie ja mam Japończyków, ich tradycję i tysiące lat cywilizacji. Ja mam tu