miastem, nabrali miejskiej ogłady i wymowy, wierząc, że to tak samo potrzebne, żeby się wydźwignąć, jak szkoła.<br>Weronka nadal wszystkim matkowała, ale był to najszczęśliwszy okres w jej życiu. Miała nareszcie swój domek i poważanie. Sąsiadki przybiegając po rondel czy tłuczek mówiły, <br>"panno Weronko" albo "panno Werusiu". I w oczy kadziły, że takiej drugiej nie widziały. Dziewczyna szesnaście lat, taka gospodarna, rozumna i rodzinie oddana, zwłaszcza w tych podkasanych czasach, gdy nawet niektóre mężatki więcej dbają o swoje łydki niż o dom - cud, prawdziwy cud i łaska boża.<br>Na rynek szła Weronka jak na występ - schludnie odziana, poważna, z koszykiem. Krokiem