byłem do końca szczery, trudno, bym się spodziewał pełnego wybaczenia, to zaś, że nikt mi takowego wybaczenia nie udzielał, sprawiało, że wciąż przepraszałem, i tak dalej. Meyer nigdy za nic nie przepraszał, nawet jeśli w istocie, w ludzkim wymiarze, powinien był przeprosić, ale właśnie dlatego nikt nie żądał od niego kajania się i miałem wrażenie, że osoby, wobec których był bezwzględny, ciągle czekają, by kiedyś do nich powrócił. Na mnie nikt nie czekał, moja widownia składała się z jednej osoby, która po każdym występie w burzy przejmującej ciszy podchodziła do mnie z bukietem zmarzniętych kwiatów, mówiąc, że zawsze wszystko psułem. Zawsze wszystko