zdawał się świadczyć, że mieszkańcy uciekli z niego<br>w popłochu. Wszędzie walały się jakieś papiery, kartki z książek, słoma<br>z sienników, jakieś strzępy i śmiecie, a ściany i sprzęty, przytulne<br>dotąd, odarte były teraz ze wszystkiego. Miałem wrażenie, że pokój<br>obnażył się przede mną aż do wstydu, poodsłaniał swoje ułomności,<br>kalectwa, zniszczenie swoje i starość. Te wszystkie zadrapania,<br>pęknięcia, pajęczyny, kurze, mrok w kątach i stęchlizna okazały się<br>nagle prawie ludzkie. Pewnie dlatego czułem się dziwnie obco, tym<br>bardziej że już południe minęło, a ojca wciąż nie było.<br> Wreszcie zjawił się, ale nie ten sam, tknęło mnie to od razu. Wszedł