zawodzie od lat pięciu, takie wsparcie dostaje co miesiąc. Po pierwsze wylicza gospodyni 10 tysięcy na wynajmowaną kawalerkę, po wtóre dwa kosze pełne nabiału, mięsa i wędlin domowych, po trzecie wszystko, co się czasem w wiejskim <name type="place">GS-ie</> trafi, a co się sprawiedliwie dzieli na rodzinę czyli czekoladki bez kartek, kalosze, kozaczki (w 1983 roku gospodyni i najstarsza córka stały w kolejce na zmianę 36 godzin, ale doczekały się), bieliznę pościelową itp. W zamian Marysia nie przywozi nic. Raz przywiozła dyplom, a potem pierwsze kartki, które z nabożeństwem obejrzało pół wsi. Obejrzawszy kartki i nasłuchawszy się do syta hiobowych wieści, świętej