ostrożny, aby trzymać język za zębami, zdaję sobie sprawę, że byłem łatwowierny.<br>Ksiądz, nie patrząc Jassmontowi w oczy, powiedział z serdecznym naciskiem, i trudem, gdyż zamarzył mu się łyk wody sodowej, zimnej, prosto z syfonu: - Nie o przeszłości tu mowa, o przyszłości - przerwał, bo musiał beknąć. Ciężkim spojrzeniem trwożnie omiótł kancelarię. - Mówmy o tym, co ważne, ekspedycja pana i pana małżonki niestety nie będzie mogła się odbyć w komfortowych warunkach, ale bezpieczeństwo jest stuprocentowe, jak w szwajcarskim banku.<br>- Postanowione, portem docelowym Szwajcaria. - Cisza w uszach, cisza w izbie. Zza ściany wygrzmiał szczęk talerzy i rubaszny, chrobotliwy śmiech starej kobiety. To gospodyni