na mostku za sobą cztery kominy, traktował kapitana z jednym kominem za plecami jak pył czy powietrze.<br> Cios był straszny. Nie wiedzieliśmy nawet, jak pocieszać kapitana, rozumiejąc, że dla niego ten komin - to BYĆ ALBO NIE BYĆ. Cieszyliśmy się, że wyszedł, jak na razie, z tego CIOSU obronną ręką. Zmusiliśmy kapitana, by na chwilę zapomniał o tym i zjadł LUNCH, żeby się uspokoił nerwowo i nie poddawał tak bardzo z powodu braku jednego komina. Nie mogliśmy jednak zrozumieć, dlaczego ukrywano ten drugi komin aż do podniesienia bandery.<br> Rozrywaliśmy kapitana jak mogliśmy. Szczególnie Olgierd Zaborowski, któremu kapitan przebaczył, że poszedłby pod Malbork