absolutnie nie będę tego twierdził z całą stanowczością), że wszelkiego rodzaju cierpienia są raczej natury teatralnej i skoro ktoś cierpi w samotności, to po pewnym czasie przyczyną cierpienia nie jest okoliczność, która je wywołała, ale brak widzów, którzy by się wzruszali, płakali, bili brawo, rzucali kwiaty i wyprzęgali konie z karety. No, a tutaj są wprawdzie widzowie, ale tacy, których nic nie obchodzi, ziewają, śpią i w najlepszym razie wygwizdują. I to jest właśnie gorsze, niż gdyby żadnych widzów nie było. Te spojrzenia, czyniące pustkę z kłębowiska czyichś przeżyć, wyolbrzymiają najmniejszą dolegliwość.<br>- Cóż taki markotny? - krzyczy Roullot w błazeńskim stroju i