konia wszystkie możliwości galopu, starając się wyślizgnąć z niebezpiecznie zwężającej się szpary między młotem a kowadłem. Gdy zaświtała nadzieja, że jednak się uda, nocne powietrze rozśpiewało się nagle szumem lotek. Jaskier wrzasnął, tym razem naprawdę głośno, wpił palce w boki Geralta. Wiedźmin poczuł, jak coś ciepłego polało mu się na kark.<br>- Trzymaj się! - chwycił poetę za łokieć i z mocą przycisnął go do swych pleców. - Trzymaj się, Jaskier! <br>- Zabili mnie! - zawył poeta, jak na zabitego wcale głośno. - Krwawię! Umieram!<br>- Trzymaj się!<br>Grad strzał i bełtów, którym zasypały się obie armie, a który okazał się tak fatalny dla Jaskra, stał się jednocześnie