gruntu odmienny od potrzeb i oczekiwań tego, dla kogo tłumaczenie było przeznaczone. Istniało zatem niebezpieczeństwo, że tłumacz, skuszony wysokością zarobku albo z obawy przed niechęcią odbiorcy, którym mógł być zarówno nie liczący się z nikim dyktator, jak i zawsze wiedzący wszystko lepiej mecenas sztuki, zarówno wywiad państwowy, jak i schorowany, kaszlący w chusteczkę miłośnik dawnych szpargałów, który niespodziewanie otrzymał spadek i chciał go obrócić na realizację namiętności całego życia (a była nią, powiedzmy, chęć odczytania nie całkiem zbutwiałych rękopisów, znalezionych nad Morzem Martwym), albo, po prostu, dziewczyna zakochana w chłopcu, mówiącym innym językiem - że zatem tłumacz, postawiony w jednej z tych