takim mentorskim tonem, za wolno jak dla mnie. - A teraz... Jeśli kolejne wydania katechizmu drastycznie się różnią, to przecież...<br>Nie wytrzymuję i wcinam się:<br>- Ale na bezludnej wyspie to jakież dylematy? - pauzuję, nabieram powietrza. - A, wiem, czy Robinson może już to robić z Piętaszkiem, czy musi czekać na następne wydanie katechizmu! - wykrzykuję w głupawej euforii.<br>Małgosia, znając doskonale moje ekscesy, kładzie mi rękę na udzie. Udaję, że nie rozumiem tego ostrzegawczego znaku, patrzę na nią wlanym wzrokiem i kiwam głową z porozumiewawczym rubasznym uśmiechem, przyklepując jej dłoń swoją.<br>- Ktoś już ma dosyć - szepcze Gosia.<br>- No co ty! - rzucam niby to oburzony