w gardle, <br>do oczu zaś wciska się zupełnie nie chciana wilgoć. <br>W bezsilnej złości na siebie Dominika uderza zaciśniętą <br>dłonią w stół, książkę - wybieraną <br>długo, z zastanowieniem, dla Adama - odrzuca daleko. Ruch <br>był silny i Melikles Grek pada w kąt pokoju. Do diabła, <br>nie szkodzi! Jeszcze tylko podrzeć na drobne kawałki kartkę <br>z zaczętym listem... Histeria? Bardzo dobrze, może być. <br>Wszystko, byle nie babka!...<br>- Uspokój się, Dominiko - dobiega je obydwie od <br>drzwi. - Opanuj się i wyjdź stąd, jeśli łaska. <br>Sam porozmawiam z Bar... z twoją babcią.<br>Dziadek Joachim! Jak długo tam stał?<br>Dominika nie wie tego, ale słyszała wyraźnie, że dziadek