owalny, z napisem tłoczonym na bakelitowej rączce. Jestem z niego bardzo dumna. Kiedy go ciągnę za rurę po dywanie, czuję się tak jak wtedy, gdy jechaliśmy naszym samochodem, w słoneczny dzień, bulwarem Saint Germain. Dach był zwinięty, ja rozpuszczałam moje długie, czarne włosy i kiedy tak jechaliśmy, wszyscy panowie przy kawiarnianych stolikach zapominali o swoich dziewczynach, które siedziały obok nich i piły kawę, i odwracali się za nami. Zazdrościli Henrykowi takiego pięknego samochodu i takiej dziewczyny. Obejmowałam go wtedy i opierałam mu głowę na ramieniu, a on jechał dumny i wyprężony i uśmiechał się pod nosem.<br>Młodość przemija, a my wciąż