dziób wybrzeże musnął,<br>Każdy, gdzie stał, tam usnął,<br>Wyciągnął się jak długi<br>Po trudach tej żeglugi,<br>A nawet Brandon-chwat<br>Bez sił na pokład padł.<br><br><br><br>IX<br><br>Spał jak królewna śpiąca<br>I spałby tak bez końca,<br>Lecz nagle ktoś go zbudził -<br>I ujrzał obcych ludzi.<br>"Myśmy królewskie straże,<br>Król cię sprowadzić każe,<br>Król czeka, zbudź się już,<br>Kareta stoi tuż."<br><br>Zszedł Brandon więc z korwety,<br>Wsiadł prosto do karety<br>I spytał od niechcenia:<br>"Czy jadę do więzienia?"<br>"Do króla, kapitanie,<br>Jedziesz na posłuchanie...<br>Król wrócił już, a tyś<br>Przywiózł go właśnie dziś."<br><br>Nic Brandon nie rozumie.<br>Tłum zebrał się, a w tłumie