dla niego najświętszych - Kościoła i papieża. Tyle razy podkreślał, że z 80 km archiwów dawnej SB wyniósł wiedzę, o której profesjonalnie nauczył się milczeć. I nagle pod koniec kwietnia zaczął robić aluzje o "osobie bliskiej papieża" i nagraniu, które "sprawiłoby papieżowi ból". Jak na profesjonalistę zadziwiająco unikał konkretów. Opinia publiczna kipiała z ciekawości. W końcu ujawnił nazwisko o. Hejmy na konferencji prasowej, ale bez pokazania jakiegokolwiek dokumentu. Tak się nie zachowuje profesjonalista - oceniły media, a wkrótce potem kolegium IPN, które odmówiło Kieresowi poparcia na następną kadencję. Szkody w jego publicznym wizerunku są nie do naprawienia, bo zawodowiec jak saper myli się