Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Sieniewicz
Tytuł: Czwarte niebo
Rok: 2003
skutku. Aż się Zygmunt zmęczył! Zasapany, nie wierzył, po prostu nie wierzył, że ofiara nadal żyje, choć kaszle, nadal siedzi, choć zgięta, nadal łapie powietrze, choć flaki prawie na wierzchu, jak w witrynie mięsnego sklepu.
- Jeszcze ci mało? - wykrztusił Północny takim tonem, jakby to Zygmunt, nie on mógł sobie liczyć kiszki. - Słabość, Zygi, słabość. Walcz ze słabością!
No, tym to już doprowadził Zygmunta do szewskiej pasji. W sądzie można będzie bez trudu udowodnić afekt. Rzucił się na Północnego, kopiąc glanami, drąc paznokciami, ciągnąc za włosy. Chwyciwszy jego głowę, zaczął nią walić o chodnik, wwiercał nóż we wszystkie części ciała. Gryzł, scyzorykiem
skutku. Aż się Zygmunt zmęczył! Zasapany, nie wierzył, po prostu nie wierzył, że ofiara nadal żyje, choć kaszle, nadal siedzi, choć zgięta, nadal łapie powietrze, choć flaki prawie na wierzchu, jak w witrynie mięsnego sklepu.<br>- Jeszcze ci mało? - wykrztusił Północny takim tonem, jakby to Zygmunt, nie on mógł sobie liczyć kiszki. - Słabość, Zygi, słabość. Walcz ze słabością!<br>No, tym to już doprowadził Zygmunta do szewskiej pasji. W sądzie można będzie bez trudu udowodnić afekt. Rzucił się na Północnego, kopiąc glanami, drąc paznokciami, ciągnąc za włosy. Chwyciwszy jego głowę, zaczął nią walić o chodnik, wwiercał nóż we wszystkie części ciała. Gryzł, scyzorykiem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego