czapeczkach, właściwe plastikowych koronach, królowe kartofli, buraków, porów, selerów. Naprzeciw "Witaminy" - "Delikatesy" a w nich urządzenie do podświetlania jajek, do tej pory nie wiem czemu miało służyć to podświetlanie, i ogromny młyn do kawy, w którym królowały dwa przepiękne dźwięki: na przemian gruchot wsypywanych ziaren i szurgot mielenia. Nad "Witaminą", kładąc się cieniem na "Delikatesy", wzrastał jak kamień polodowcowy, ciężki aż do absurdu szary sześcian klubu garnizonowego, a w nim kantyna, gdzie szturmowano bar i rozbijano w puch wrogie armie śledzi w śmietanie, befsztyków tatarskich i koreczków. Po drugiej stronie Niepodległości, która była nieprzebytą otchłanią, później ją zamknęli i pod jej delikatną