Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
to go łatwo podeszli - ktoś gwałtownie się wtrącił. Konstanty odwrócił ku niemu złą twarz.
- Stul pysk, ja teraz mówię. Psa nie mieli. Weszli oknem, od ogrodu i wycięli wszystkich, fachowe dranie, nie pierwszy raz byli na takiej robocie. Jak wybili, zaczęli myszkować, za walutą i złotem, porozrywali pierzyny, podłogę podważyli, klamoty z szaf na środek, słoiki, lampy, książki, torby z cukrem, mąkę, nic nie oszczędzili, w piecu bobrowali, wyrwali framugę.
- Kto to zrobił? - zapytał Jassmont, chociaż znał odpowiedź.
- Wiadomo kto, Dusie.
- Czego szukali? - pytanie kogoś z boku.
- Głównie dolarów, Lassoty to bogacze.
Uderzyła fala skłębionego, zimnego, złego wiatru, właśnie z domu
to go łatwo podeszli - ktoś gwałtownie się wtrącił. Konstanty odwrócił ku niemu złą twarz.<br>- Stul pysk, ja teraz mówię. Psa nie mieli. Weszli oknem, od ogrodu i wycięli wszystkich, fachowe dranie, nie pierwszy raz byli na takiej robocie. Jak wybili, zaczęli myszkować, za walutą i złotem, porozrywali pierzyny, podłogę podważyli, klamoty z szaf na środek, słoiki, lampy, książki, torby z cukrem, mąkę, nic nie oszczędzili, w piecu bobrowali, wyrwali framugę.<br>- Kto to zrobił? - zapytał Jassmont, chociaż znał odpowiedź. <br>- Wiadomo kto, Dusie.<br>- Czego szukali? - pytanie kogoś z boku.<br>- Głównie dolarów, Lassoty to bogacze. <br>Uderzyła fala skłębionego, zimnego, złego wiatru, właśnie z domu
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego