parabelkę Kolumba, mam parabelkę, -mamrotała szeptem przez zęby, jakby obiecując sobie, że może się zemścić na tamtych, na tych nieludzkich, którzy czują już na wargach, w ustach, w przełyku, w sobie, czystą prawdziwą wodę.<br>Już była pod włazem. Nad sobą widziała nogi holowanego w górę rannego. Jeszcze chwila. Ręką namacała klamrę i nagle osunęła się na kolana, ciałem dotykając chłodnego metalu.<br>- Niteczko - usłyszała obok siebie. - Niteczko...<br>Nie poruszając przerzuconej przez szyję ręki rannego podniosła głowę. Przed nią stał opierając się o ścianę kanału... Kolumb. Padające z góry światło jeszcze głębiej schowało zapadnięte. oczy, miała wrażenie, że mówi do niej ślepy. Mocniej