Typ tekstu: Książka
Autor: Mularczyk Andrzej
Tytuł: Sami swoi
Rok: 1997
go serce ciągnęło. Ale serce Kaźmierz
przydepnął, bo ważniejsze dla niego było mieć konia w stajni niż
kochaną dziewczynę w łóżku. Dlatego wziął Marynię Dziegielównę, a nie
Kasię zza Żelaznej Góry. I to mu teraz Kargul przypomniał.
- Taż ty się właściwie z kobyłą ożenił, a nie z Marynią - basował
Kargul, klepiąc Pawlaka po ramieniu. - Tylko jakby to wyszło stawać z
kobyłą przed ołtarzem?
- A czy ja tobie wypominki robię, że ty za Niemca jako bezlitośny
bluźnierca Pana Boga na obrońcę swojego kabana brał?
- Nie Pana Boga, tylko Świętą Panienkę - bronił się Kargul, pragnąc
obniżyć rangę swego bluźnierstwa. A było to tak
go serce ciągnęło. Ale serce Kaźmierz<br>przydepnął, bo ważniejsze dla niego było mieć konia w stajni niż<br>kochaną dziewczynę w łóżku. Dlatego wziął Marynię Dziegielównę, a nie<br>Kasię zza Żelaznej Góry. I to mu teraz Kargul przypomniał.<br> - Taż ty się właściwie z kobyłą ożenił, a nie z Marynią - basował<br>Kargul, klepiąc Pawlaka po ramieniu. - Tylko jakby to wyszło stawać z<br>kobyłą przed ołtarzem?<br> - A czy ja tobie wypominki robię, że ty za Niemca jako bezlitośny<br>bluźnierca Pana Boga na obrońcę swojego &lt;orig&gt;kabana&lt;/&gt; brał?<br> - Nie Pana Boga, tylko Świętą Panienkę - bronił się Kargul, pragnąc<br>obniżyć rangę swego bluźnierstwa. A było to tak
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego