Typ tekstu: Książka
Autor: Mularczyk Andrzej
Tytuł: Sami swoi
Rok: 1997
że aż zsunął się z pieńka i walnął głową o sieczkarnię.
- Bierz, ile chcesz - buczał Kargul, podając sąsiadowi pomocną dłoń.
- Nikt tu tobie łyżką ziemi mierzyć nie będzie.
Kiedy poczuł na policzku stempel pocałunku, jaki złożył w przypływie
szczerości Kaźmierz, sam go objął i przytulił do szerokiej piersi,
przywalając na klepisku swoim ciężarem.
- Kaźmierz, twoja niedługo rozsypie sia. Krowy wy nie macie, ale od
mojej Mućki dam mleka, ile zechcesz...
- Władek, ty bez konia gospodarzysz, a u mnie kobyła się uchowała.
Póki się nie dorobisz - pomogę. Choć czas żniw już przeszedł i zboże
przestawszy sia na zmarnowanie pójdzie, toż trzeba po
że aż zsunął się z pieńka i walnął głową o sieczkarnię.<br> - Bierz, ile chcesz - buczał Kargul, podając sąsiadowi pomocną dłoń.<br>- Nikt tu tobie łyżką ziemi mierzyć nie będzie.<br> Kiedy poczuł na policzku stempel pocałunku, jaki złożył w przypływie<br>szczerości Kaźmierz, sam go objął i przytulił do szerokiej piersi,<br>przywalając na klepisku swoim ciężarem.<br> - Kaźmierz, twoja niedługo rozsypie &lt;orig&gt;sia&lt;/&gt;. Krowy wy nie macie, ale od<br>mojej Mućki dam mleka, ile zechcesz...<br> - Władek, ty bez konia gospodarzysz, a u mnie kobyła się uchowała.<br>Póki się nie dorobisz - pomogę. Choć czas żniw już przeszedł i zboże<br>przestawszy &lt;orig&gt;sia&lt;/&gt; na zmarnowanie pójdzie, toż trzeba po
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego