że aż zsunął się z pieńka i walnął głową o sieczkarnię.<br> - Bierz, ile chcesz - buczał Kargul, podając sąsiadowi pomocną dłoń.<br>- Nikt tu tobie łyżką ziemi mierzyć nie będzie.<br> Kiedy poczuł na policzku stempel pocałunku, jaki złożył w przypływie<br>szczerości Kaźmierz, sam go objął i przytulił do szerokiej piersi,<br>przywalając na klepisku swoim ciężarem.<br> - Kaźmierz, twoja niedługo rozsypie <orig>sia</>. Krowy wy nie macie, ale od<br>mojej Mućki dam mleka, ile zechcesz...<br> - Władek, ty bez konia gospodarzysz, a u mnie kobyła się uchowała.<br>Póki się nie dorobisz - pomogę. Choć czas żniw już przeszedł i zboże<br>przestawszy <orig>sia</> na zmarnowanie pójdzie, toż trzeba po