wzajemnie. Biegają spoceni i opryskliwi kelnerzy. Do Lucjana czy Zygmunta podchodzi ciągle ktoś i pyta:<br>- Nie widziałeś Reichmana?<br>- Czy nie było tutaj Rulona?<br>- Czy nie widziałeś tutaj takiego rudego, grubego dziennikarza? Przychodzi często, no, wiesz chyba?<br>- Heni nie było tutaj?<br>Wszyscy się kręcą: wchodzą, wychodzą, zapominają płacić za kawę - kelnerzy klną. Chłopcy w zielonych liberiach noszą pisma, papierosy i rozstawiają krzesła.<br>Z wolna mija entuzjazm z powodu przyjazdu Dziadzi. Oswojono się z widokiem jego bródki i fajeczki. Jeszcze ktoś w przejściu wykrzyknie, zapyta, pozdrowi. Paczyński, młodzieniec o śniadej chorowitej twarzy i błyszczących oczach, patrzy ponuro na swych towarzyszy. Brocki, mimo że