pasek z podwiązkami, zupełnie taki sam jak mojej mamy, ten, który ostrożnie zapinałem na biodrach Marusi, mojej drugiej mamy, owego ranka po naszej wspólnej nocy,<br>z wolna układałem to wszystko na krześle i nie pobiegłem z powrotem do naszego pokoju, ale tym razem na wszelki wypadek zamknąłem tu drzwi na klucz, aby dziewczyny mnie nie zaskoczyły (choć na pewno, widząc mnie, wcale by się nie pogniewały, bo i one lubiły psoty i figle), i zrzuciłem z siebie battledress, koszulę i kalesonki, i buty, i skarpetki,<br>i stanęłam przed lustrem,<br>- A więc taka jesteś teraz, Uto! - szepnęłam, patrząc na siebie: już nie