Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
opluwać ściany.

Kiedy po pewnym czasie otworzyły się drzwi, zobaczyłem w nich ojca. Był blady i wzburzony.

- Chodź, Adasiu - powiedział biorąc mnie za rękę - nie zostaniemy w tym domu.

A gdyśmy szli przez jadalnię do wyjścia, rzucił w stronę zdziwionej ciotki Anieli:

- Nikt nie ma prawa zamykać mego dziecka na klucz. Nie pozwolę na to...

Tego samego wieczoru zapadło postanowienie, że wyjedziemy po pierwszym do Kijowa, gdzie ojciec założy biuro techniczne. Mieszkanie dla nas miał wynająć Kociubiński.

Matka bez większego przekonania starała się usprawiedliwić ciotkę Anielę i podkreślała szlachetność wuja Benedykta, czemu ojciec zresztą nie zaprzeczał. Uznali jednak oboje, że dalsza
opluwać ściany.<br><br>Kiedy po pewnym czasie otworzyły się drzwi, zobaczyłem w nich ojca. Był blady i wzburzony.<br><br>- Chodź, Adasiu - powiedział biorąc mnie za rękę - nie zostaniemy w tym domu.<br><br>A gdyśmy szli przez jadalnię do wyjścia, rzucił w stronę zdziwionej ciotki Anieli:<br><br>- Nikt nie ma prawa zamykać mego dziecka na klucz. Nie pozwolę na to...<br><br>Tego samego wieczoru zapadło postanowienie, że wyjedziemy po pierwszym do Kijowa, gdzie ojciec założy biuro techniczne. Mieszkanie dla nas miał wynająć Kociubiński.<br><br>Matka bez większego przekonania starała się usprawiedliwić ciotkę Anielę i podkreślała szlachetność wuja Benedykta, czemu ojciec zresztą nie zaprzeczał. Uznali jednak oboje, że dalsza
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego