sałatka, ziemniak, fasola, sałatka. Joanna, rozedrgana tym nieoczekiwanym końcem, chowa się w swoim salonie, ale po chwili wygląda na zewnątrz i uspokaja się, widząc równomierność znikania, wszystkiego coraz mniej, ale w jednakowych proporcjach, teraz ziemniak, kilka fasolek i sałatka. Ktoś, kto je tak pięknie i spokojnie, z pewnością niczego nie knuje, Joanna jest o tym coraz bardziej przekonana, choć nie może uwierzyć, by przyczyną tego nagłego zaprzestania było stygnące jedzenie, więc by rozwiać wszelkie obawy, które nieoczekiwanie rozpełzły się, przyćmiewając odrobinę słoneczną jasność salonu, ustanawia test: jeśli Marek powie jak zwykle, że dobry obiad, to wszystko jest w porządku. <br><br>Czemu się