obchodzi, i sposępniała idzie w stronę drzwi.<br>- To ja już nie będę z tym zeszytem...<br>Naciska klamkę, cofa się tyłem, do ostatka mierząc spode łba przybyłą spojrzeniem, w którym jest niepokój i wyrzut. - Ta mała musi cię bardzo kochać - mówi Madzia. - I ja ją też. Mądre dziecko.<br>- Nie, to już kobietka.<br>- Daj spokój, co ci przyszło?<br>- A czyś nie zauważył, jak się na mnie patrzyła? Oczy ma trochę kocie, zielonkawe, i w tych ślicznych ślepkach zieleniało wprost: "Wstrętna, po coś tu przyszła?!" Rzeczywiście po co? Nawet krzesła nie dają, nie proszą, żebym usiadła!<br>- E, ja cię proszę, bez literackich kawałów. Krzesło