Towarzystwu członkinie, których miłość do zwierząt przybrała przesadne, delikatnie mówiąc, rozmiary. Co innego bowiem bronić np. bezpańskich kotów przed wytruciem (bez których zjadłyby nas myszy ze szczurami po społu), a co innego dokarmiać je kilogramami wykładanej na śmietnikach i po piwnicach ryby; raz, że cuchnącej, a dwa - sprawiającej, iż obżarte kociska (obok równie obżartych szczurów), zaniedbują swój podstawowy obowiązek łowów. Co innego stawiać czoła podejmowanym tu i ówdzie próbom restytuowania instytucji hycla, co innego zaś - trzymać w swym M-2 sforę psów zatruwających życie sąsiadom. <br>Miernikiem kultury społeczeństwa może być, owszem, jego stosunek do zwierząt, pod warunkiem jednak, iż towarzyszy mu